Behawiorysta Jacek Gałuszka wskazuje, że za większością tragicznych ataków psów stoją błędy ich właścicieli - brak nadzoru, kontroli oraz nieświadomość działania instynktów terytorialnych i grupowych. Społeczny lęk przed psami, jaki się pojawił, jest tego konsekwencją.
Zapytany przez PAP o możliwe przyczyny tych zdarzeń behawiorysta i trener psów Jacek Gałuszka podkreślił:
- Z tego, co udało mi się ustalić, to nie były pojedyncze psy, lecz przynajmniej dwa lub większa grupa psów działających razem.
Jak wyjaśnił, mamy w takich sytuacjach do czynienia z mechanizmem znanym w psychologii - tzw. facylitacją społeczną.
- Kiedy psy działają razem, mają znacznie więcej pewności w działaniu niż pojedynczy pies - powiedział. Podał przykład łobuzów, którzy - jeśli działają w grupie - są zazwyczaj odważniejsi i bardziej agresywni, niż działając w pojedynkę.
Ponadto Gałuszka wskazał, że wiele ataków miało związek z agresją terytorialną.
- Kiedy pies jest na swoim terytorium, włącza się agresja terytorialna. Problem z terytorium jest taki, że granice geodezyjne działki nie są granicami terytorium psa - wyjaśnił.
Odwołując się do przypadku z Zielonej Góry, zaznaczył, że "pies może uznawać za swoje terytorium obszar poza granicami działki i podejrzewam, że dokładnie tak mogło być w tym zdarzeniu".
Gałuszka zwrócił uwagę również na wpływ szkolenia na zachowania psów.
- W obronie sportowej pies uczy się atakowania pozoranta - jego odzieży ochronnej lub trzymanego w dłoni przedmiotu (typu pałka, broń palna etc.). W obronie osobistej uczy się atakowania po prostu człowieka. Uczenie psa gryzienia bez kontroli, czyli bez bardzo dobrego treningu posłuszeństwa, jest błędem - wskazał ekspert. Zaznaczył, że pies szkolony wyłącznie do gryzienia i pozbawiony konsekwentnego treningu może utracić hamowanie zachowań agresywnych.
W kontekście bezpieczeństwa na spacerach i na terenach, gdzie psy poruszają się luzem, Gałuszka przedstawił zalecenia dla osób zagrożonych atakiem. W przypadku jednego agresywnego psa sugeruje: "zatrzymać się, stanąć bokiem do psa, unikać gwałtownych ruchów, starać się przeczekać". Przy grupie psów natomiast "dobrze jest złapać kawałek kija lub gałąź
- stajemy się dla psa bardziej okazali, budzimy więc większy respekt" - zauważył.
Przestrzegł jednak, że "jeżeli mamy do czynienia z psem, który jest szkolony do atakowania, to on się tym nie przejmie".
Ekspert podkreślił także, że odpowiedzialność spoczywa przede wszystkim na opiekunach psów i właścicielach posesji.
- U psów są to (obrona terytorium, właściciela) zachowania instynktowne, które są poza ich kontrolą - skonstatował Gałuszka. Zwrócił przy tym uwagę, że posiadanie dużego psa nie zwalnia z konieczności zapewnienia mu nauki posłuszeństwa i właściwego reżimu treningowego.
Przypadki z ostatnich miesięcy budzą niepokój nie tylko w środowisku specjalistów, ale również wśród osób spacerujących z psami.
"Na ludzi padł blady strach… stają na baczność, chowają się za drzewa, boją się" - zrelacjonowała jedna z opiekunek psów.
Gałuszka potwierdził, że reakcje ludzi są w pełni uzasadnione, lecz podkreślił, że rozwiązaniem nie jest strach, lecz edukacja i prewencja.
Behawiorysta wskazał na dwa główne czynniki zwiększające ryzyko ataku: działania grupowe psów oraz agresję terytorialną nierozpoznaną przez opiekunów. Zaznaczył, że wsparcie odpowiedzialnego posiadania psów - szkolenia, nadzór, świadomość - jest konieczne, by przeciwdziałać takim tragicznym zdarzeniom.
Mira Suchodolska (PAP)
mir/ jann/ mhr/
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ostrodaflesz.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz