Proces prywatyzacyjny Olsztyńskich Zakładów Opon Samochodowych trwał 3,5 roku. Ostatecznie przed 30 laty zakład przejął francuski koncern Michelin.
"To była jedna z największych prywatyzacji, jakie wówczas w Polsce przeprowadzano" - powiedział PAP dziennikarz Wojciech Szalkiewicz, który dla krajowych redakcji ekonomicznych opisywał proces prywatyzacji Stomilu. Szalkiewicz dodał, że "wcale nie było oczywiste, że olsztyńską fabrykę kupią Francuzi".
"Na rynku były wówczas inne zakłady oponiarskie, które można było sprywatyzować. Wybór Olsztyna oczywisty nie był" - ocenia po latach Szalkiewicz.
"Dlatego gdy zaczęto myśleć o prywatyzacji Stomilu pojawiły się obawy, czy zakład nie zostanie kupiony tylko po to, by go zamknąć i pozbyć się w ten sposób konkurencji na rynku" - przypomina Szalkiewicz i dodaje, że Michelin zainteresował się właśnie tą fabryką, ponieważ była ona w stosunkowo dobrej kondycji finansowej. "Ówczesny dyrektor Jan Dębek przeprowadził fabrykę przez przełom lat 80 i 90 XX wieku obronną ręką, dlatego mogła ona zostać sprywatyzowana" - uważa Szalkiewicz.
Na podpisanie umowy prywatyzacyjnej do Olsztyna przyjechał dyrektor generalny firmy François Michelin, który był wnukiem założyciela i przez 47 lat kierował koncernem.
"Mówiono na niego +władca czarnych pierścieni+. Jego przyjazd i podpisanie tej umowy było wielkim wydarzeniem w mieście i kraju" - dodał Szalkiewicz.
Kupując fabrykę Francuzi zobowiązali się, że utrzymają w niej zatrudnienie i zainwestują co najmniej 150 mln dolarów.
"Gdyby ta umowa nie została podpisana olsztyńska fabryka może by i przetrwała, ale była by lokalną, małą fabryką. Z całą pewnością nie miałaby pieniędzy na modernizację, na wdrażanie światowych technologii w produkcji, jak to jest dziś" - ocenia Szalkiewicz i dodaje, że w najbardziej krytycznym momencie zakład zatrudniał 2,3 tys. ludzi. "Tyle osób nie zasiliło wówczas szeregów bezrobotnych. To na takie miasto jak Olsztyna naprawdę ważne i znaczące" - dodał.
"Dzisiejszą fabrykę trudno porównywać z tym, co było przed 30 laty. Wspólny jest adres i profil działalności. Od tamtej pory zakład jest zupełnie zmodernizowany, wiele razy nowocześniejszy" - poinformował PAP rzecznik prasowy firmy Michelin Piotr Staszałek i dodał, że obecnie fabryka w Olsztynie jest największym pracodawcą w regionie i zatrudnia 5 tys. osób. Do tego bardzo wiele osób pracuje w firmach podwykonawczych dla fabryki.
Koncern Michelin ma na świecie 87 fabryk. Ta w Olsztynie należy do bardzo znaczących, produkuje się tu m.in. opony do aut osobowych i maszyn rolniczych. Pod koniec ubiegłego roku koncern przestał w Olsztynie produkować opony do aut ciężarowych. Decyzję o zamknięciu zakładu, który się tym zajmował, motywowano zbyt dużą konkurencją na rynku tego typu opon ze strony Chin. Pracownicy, którzy produkowali opony do ciężarówek zostali przeniesieni do innych zakładów działających na terenie olsztyńskiej fabryki.
W minionym tygodniu na konferencji prasowej w Olsztynie przedstawiciele Michelin poinformowali, że w 2050 roku firma chce produkować opony zeroemisyjne - w całości ich składniki mają pochodzić z recyklingu. Firma zajmuje się także przetwarzaniem zużytych opon na pył, który można używać do naprawy dróg, do poprawy jakości cementu, czy klejów do płytek ceramicznych.
Olsztyńska fabryka, jak podano na konferencji, już podejmuje szereg działań, by być bardziej ekologiczną: zrezygnowano z używania węgla na rzecz gazu do wytwarzania pary potrzebnej w produkcji opon, wprowadzane są obiegi zamknięte, by redukować zużycie wody. Firma ogranicza także transport samochodowy opon na rzecz transportu kolejowego - dwa razy w tygodniu opony z Olsztyna jadą do Niemiec na platformach kolejowych. (PAP)
jwo/ drag/
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz