Faworytem wczorajszego półfinału byli Polacy, którzy zajmują obecnie 30 miejsce w rankingu FIFA, natomiast Estonia jest dopiero 123. W kwalifikacjach Euro 2024 Estonia zdobyła w ośmiu meczach zaledwie jeden punkt, notując bilans bramek 2-22, a do baraży awansowała dzięki przepisom promującym Ligę Narodów. Tam Estonia w najsłabszej dywizji D wygrała wszystkie mecze, choć trzeba przyznać, ze rywali miała słabych czyli... San Marino i Maltę.
Defensor Verony jako jedyny z Polaków z pola spędzał więcej czasu na własnej połowie. Umiejętnie rozdzielał piłki, choć rzadko decydował się na ryzykowne zagrania.
W kadrze pierwszy raz od dawna, ale nie było widać tremy "ponownego debiutanta". Nie popełnił błędów, ale też nie był zmuszany do gry pod presją.
Mniej więcej po kwadransie uciekł mu jeden z rywali, ale Dawidowicz szybko oddalił zagrożenie. Potem Estończycy rzadko podchodzili już pod pole karne biało-czerwonych, więc i Dawidowicz nie miał szczególnej okazji do wykazania się.
Nota wyjściowa, bo w zasadzie nie miał co robić. Kilka razy dobrze wprowadził piłkę na połowę rywala.
Solidny występ. Co się dało, to kasował w zarodku. Wygrywał większość pojedynków i dobrze się ustawiał.
Doświadczony obrońca, przybywając na zgrupowanie zaniepokoił, bo nabawił się przed jego startem urazu. Ostatecznie udało się kontuzję wyleczyć. Dawidowicz ogólnie dużo pracy nie miał, bo rywale mieli kłopot z tym, aby przedostać się pod pole karne Biało-czerwonych. Przede wszystkim zawodnik wyróżniał się w pojedynkach powietrznych, będąc w nich nie do pokonania dla rywali.
Nareszcie ominął go pech i bez kontuzji jest do dyspozycji selekcjonera. Nie popełnił błędów, ale nie przeszedł zbyt poważnego sprawdzianu z rywalem tej klasy, jak Estonia.
Przyjechał na zgrupowanie z urazem, dziś zagrał 90 minut. To najważniejsza informacja w jego kontekście.
Sam mecz? Nie popełnił żadnego babola.
Przez większość spotkania Estończycy nie istnieli w ofensywie, ale i tak zdołali trafić do naszej siatki. Dawidowicz wreszcie był zdrowy i mógł zagrać w reprezentacji, ale przy straconym golu powinien chyba zachować się nieco lepiej. Główna odpowiedzialność spada jednak na Bednarka, który był bliżej strzelca.
To był jego pierwszy mecz w kadrze od ponad dwóch lat, ale reprezentacyjnej tremy nie było u niego widać. W pierwszej połowie w pojedynkę zatrzymał jednego z rywali, gdy ten podczas solowego kontrataku biegł na polską bramkę.
Mimo tej niefortunnej sytuacji z 78. minuty, Estonia nie była w stanie nic więcej zrobić w ofensywie i obrońcy mieli raczej spokojny wieczór.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz