Piotr M. jest oskarżony o to, że w sierpniu ubiegłego roku, gdy po imprezie wracał do auta, na moście Św. Jana Nepomucena na olsztyńskiej Starówce najpierw poszarpał i pobił przypadkowego mężczyznę, a następnie przełożył go przez barierkę mostu i wrzucił do rzeki. Od barierki do lustra wody było 6,8 m., dlatego M. został oskarżony o usiłowanie zabójstwa. To, że zrzuconemu do wody mężczyźnie nic się nie stało śledczy w czasie prowadzenia postępowania określali mianem "zdumiewającego".
Oskarżony odpowiada przed sądem z wolnej stopy - po zdarzeniu był na krótko aresztowany, ale od 14 miesięcy trzy razy w tygodniu musiał meldować się na policji, wpłacił też 20 tys. zł poręczenia majątkowego. Po przesłuchaniu M., który nie przyznał się do winy oświadczył, że będzie odpowiadał wyłącznie na pytana swojego adwokata; sąd zdjął z niego dozór.
W związku z odmową wyjaśnień przez Piotra M. sąd odczytał jego wcześniejsze tłumaczenia. M. mówił w nich, że to nieznajomy mężczyzna go zaatakował, że wymienili między sobą kilka ciosów. Jak i dlaczego wrzucił nieznajomego do rzeki M. w ogóle nie mówił.
Sąd chciał przesłuchać także pokrzywdzonego w tej sprawie, ale ten bez usprawiedliwienia nieobecności nie stawił się. Sąd ukarał go karą porządkową 2 tys. zł i zapowiedział wezwanie na kolejny termin rozprawy. Z wcześniejszych relacji policji i prokuratury wynikało, że gdy pokrzywdzony wyszedł - z pomocą przechodniów - z rzeki, nie chciał nawet składać zawiadomienia o zdarzeniu.
Adwokat Piotra M. poinformował sąd, że jego klient pojednał się z mężczyzną, którego wrzucił do Łyny.
"Odbyły się mediacje, pokrzywdzony przyjął przeprosiny, wypłacono mu pieniądze" - poinformował adwokat.
O zdarzeniu na moście Św. Jana stało się głośno w Olsztynie z powodu nagrania zamieszczonego w mediach społecznościowych. Widać na nim szarpaninę dwóch mężczyzn. Jeden z nich podnosi drugiego z chodnika i zrzuca przez barierkę do Łyny. Filmik wzbudził emocje w sieci z powodu wyglądającego dramatycznie przebiegu zdarzenia, ale również ze względu na zachowanie obserwujących tę scenę ludzi. Zza kadru słychać kpiące komentarze, a większość przechodniów nie reaguje na to, co się dzieje.
Zdarzenie to zarejestrowały także kamery miejskiego monitoringu. (PAP)
jwo/ agz/
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz