Mieszkańcy jednej z miejscowości regionu warmińsko-mazurskiego - konkretnie Henrykowa koło Ornety przeżyli szok kiedy odkryli, że w pewnym gospodarstwie w psiej budzie zamiast psa zamieszkało dzikie, drapieżne zwierzę, a mianowicie... wilk.
Jak opisuje społeczność Henrykowa: Zwierzę przez pewien czas przebywało na gospodarstwie, nie wzbudzając podejrzeń. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się zauważono jego wilcze cechy.
Po powiadomieniu służb potwierdziły one, że w psiej budzie nie mieszka udomowiony czworonóg tylko wilk, który prawdopodobnie oddzielił się od stada. Następnie zwierzę zostało bezpiecznie odłowione i przewiezione do odpowiedniego ośrodka.
Jak się okazuje wilk, który znalazł się tak blisko człowieka był skrajnie wyczerpany. Bardzo cierpiał. Miał rany na skórze i ubytki sierści spowodowane świerzbowcem.
Wilk z ranami skóry i częściowo bez sierści, szukał pokarmu i ciepła. Świerzbowiec powoduje silny świąd, zwierzę drapie się, z czasem nie jest w stanie polować, głoduje, staje się coraz słabsze i umiera. Traci lęk przed człowiekiem - tłumaczy niezwykłe zachowanie wilka Robert Maślak.
Mimo tego, że wilk był młody osobnikiem ze względu na jego niezwykle ciężki stan podjęto decyzję o eutanazji.
Chociaż ciężko pogodzić się z decyzją o poddaniu eutanazji zwierzęcia, które ewidentnie w akcie desperacji poszukiwało pomocy u człowieka to jak tłumaczy Robert Maślak na swoim profilu w mediach społecznościowych:
Na tyle na ile znam sytuację, to eutanazja była najlepszym możliwym wyjściem. Skazywanie wilka na pobyt w niewoli jest gorszym rozwiązaniem, a taki wilk wymagałby kilku tygodni leczenia. Nie ma możliwości, żeby po takim czasie był wilkiem nadającym się do wypuszczenia na wolność. Byłby zagrożeniem dla człowieka.
Po czym dodaje:
Niewola dla takiego wilka to forma znęcania się nad nim. Całe jego życie jest wówczas podporządkowane tylko jednemu celowi - próbom wydostania się na wolność. Poza tym, podstawowa zasada - im mniej wtrącamy się w życie dzikiej przyrody, tym lepiej. Dotyczy to nie tylko gości że sztucerem. Tak, nie jesteśmy w tym konsekwentni, bywa że ratujemy takie zwierzęta. Łatwo być wówczas chwilowym bohaterem. Co dzieje się później z takim zwierzęciem. Po roku czy dwóch już mało kogo ciekawi. Znam te sytuację z autopsji. Widziałem trochę "uratowanych" wilków i innych zwierząt. "Uratowanych" nieprzypadkowo w cudzysłowiu, bo to ratunek tylko w oczach mało świadomej publiki.
Ta historia zmusza do refleksji i przemyśleń. Czy i jakim stopniu powinniśmy ingerować w życie dzikich zwierząt? Zapewne opinie mogą być różne, a zdania podzielone.
A wy co tym sądzicie? Jakie są wasze uwagi?
Foto: Urszula Świniarska/Henrykowo koło Ornety/Facebook
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz