Nasz redaktor zatrzymał się kawałek dalej i podbiegł do leżącego na jezdni zwierzęcia. Na jego widok ranny koziołek podniósł głowę co znaczyło, ze jeszcze żyje. Szybko więc działając zadzwonił do naszej dyżurnej redaktorki, a potem wysłał jej zdjęcie rannego zwierzęcia.
Sprawy potoczyły się dalej. Zanim udostępniliśmy na Facebook'u post z informacją o rannym zwierzęciu obdzwoniliśmy znane nam numery ratunkowe dla zwierząt. Jednak wszystkie były albo zajęte, albo nie odpowiadały. Poszła więc błyskawiczna informacja na Facebook'a z ostrzeżeniem dla przejeżdżających tą drogą kierowców a następnie kolejne telefony. Tym razem z sukcesem. Służby zostały powiadomione i sprawa przekazana dalej. Miejmy nadzieję, że jej zakończenie będzie pozytywne.
Jak wiemy z informacji udzielanej nam przez pracownika Urzędu Gminy Ostróda koziołek został zawieziony do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Napromku. Rokowania były optymistyczne. Jednak dopiero lekarz w Ośrodku po badaniu miał ocenić stan zwierzęcia i zdecydować co dalej. Na razie nie udało nam się tam dodzwonić. Jeśli będziemy mieć informację przekażemy ją.
Najprostsze rozwiązanie to po prostu wybrać w telefonie komórkowym numer 112. Powiadomić służby, które powinny działać dalej. To dobre rozwiązanie gdy jesteśmy w obcym, nieznanym lub mało znanym nam miejscu.
Idealnym rozwiązaniem według nas jest gdy powiadamiamy odpowiedzialne za sprawy związane z dzikimi zwierzętami w danej gminie organy. Może to być telefon do Urzędu Gminy czy do Straży Miejskiej. Możemy też zadzwonić na policję np. do miejscowej Komendy.
Jeśli znamy organizacje ratujące dzikie zwierzęta także możemy spróbować je powiadomić. W przypadku zwierząt domowych oczywiście można zadzwonić do lokalnego schroniska.
Powiadomienie lokalnej redakcji czy post na Facebook'u ostrzegający np. przed leżącym rannym zwierzęciem na drodze (tak jak dziś) też nie jest złym rozwiązaniem.
Powiadomienie kogoś znajomego kto może pomóc, albo zadzwonić w odpowiednie miejsce to też dobre działanie.
Można też zostać na miejscu do czasu przyjazdu pomocy lub chociaż oznakować takie miejsce. Można w jakikolwiek, byle rozsądny sposób zabezpieczyć zwierzę. Wszystko zależy od tego jakimi środkami i możliwościami w danej chwili dysponujemy. Pamiętajmy tylko o własnym bezpieczeństwie i o tym, aby naszego zdrowia i życia niepotrzebnie nie narażać.
No i ostatnia sprawa. Jeśli mamy siły, środki i możliwości a potrzebujący zwierzak nam nie zagraża możemy go zawieźć sami do weterynarza czy odpowiedniego ośrodka. Nam się to przytrafiło z chorą sójką, którą zawieźliśmy do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Napromku.
A wam przytrafiło się coś podobnego? Jak wtedy działaliście? Co zrobiliście?
Zdjęcia: Ostróda Flesz
Pablo10:09, 25.01.2025
0 0
Napewno pomogo,widziałem jak przyjechali do rannego łosia który był tylko oszolomiony i już wstawał.Wyciagnol strzelbę i na oczach ludzi zasterzelil biedne zwierzę bo na kiełbasę potrzebował i tu tak samo będzie oni mają gdzieś los zwierzaka jak na codzień polują.